Autor Wiadomość
Rafald
PostWysłany: Wto 0:40, 03 Paź 2006    Temat postu: Errik Richman cz. 4

Przepraszam, ze nie pisałem, ale szkolne obowiązki wzywały. Mam nadzieję, że teraz będę już pisał na bieżąco. A co do błędów ortograficznych... GDZIE? Surprised Ja ogólnie dziecko Ortografii jestem. Niestety ciocię Interpunkcję olałem totalnie. Proszę bardzo, kolejna część:

„Errik Richman” – Alarm.

Nie musiał długo czekać na odpowiedź, gdyż nagle przybiegł jeden ze strażników z wieży
obserwacyjnej. Złapał nieco tchu i wysapał:

- Orki! Otoczyły miasto!

Errikowi skoczyło ciśnienie. Za miastem została Elizabeth z dziećmi.

- Z której strony? – Pytał prędko Agres.
- Od północy i od wschodu.
- A południe?
- Czyste.
- Zasadzka.
- Jakie rozkazy?
- Zabarykadujcie wszystkie bramy. Dwa oddziały przy północnej, po jednym przy wschodniej i południowej. Ja z resztą wyprowadzę ludzi, trzymajcie obronę póki nie wyprowadzimy wszystkich. Potem, kto będzie jeszcze przy życiu niech ucieka za nami.
- Tak jest!
- Biegnij!

Agres spojrzał na Errika, który stał już cały blady.

- Chodź! Musimy stąd uciekać.

Ale Errikowi wcale nie chciało się nigdzie uciekać. Ba! Nawet wolał w tym momencie wyjść z miasta i patrząc w wielkie, orkijskie oczy, umrzeć.

- Przestań Richman! Bo będę musiał użyć wobec ciebie siły!

Agres chwycił za ramię przyjaciela i ciągnął go za sobą w stronę targu. Biegła z nimi grupka ludzi, która dowiedziała się już o zaistniałej sytuacji od strażników. Inni patrzyli na nich jak na obłąkanych, ale po jakimś czasie też zaczynali biec. Agres wspiął się na podest i zaczął przemawiać.

- Mieszkańcy Harrendil! Zatrzymajcie się na chwilę, aby posłuchać, co mam wam do powiedzenia! – mówił głośno i poważnie - Nasze miasto zostało otoczone przez orki.

Przez tłum przeszła fala zdziwienia i strachu. Kilka kobiet zemdlało. Errik siedział przy podeście i próbował sobie jakoś wytłumaczyć, że Elizabeth i ich dzieci żyją.

- Obrona naszego miasta liczy nie więcej niż 5 uzbrojonych oddziałów straży - kontynuował - Zostały już wysłane do obrony. Każdy mężczyzna, który wyraża chęć zrobienia czegoś dla swojego miasta proszony jest o udanie się pod wschodnią bramę. Każdy pozostały bierze zapasy żywności. Przyda nam się każda para rąk. Kobiety oraz dzieci zostaną tutaj. Istnieje bowiem podziemne przejście wiodące do osady w lesie. Ukryjemy się tam na jakiś czas.
- A co jeśli nas znajdą w lesie? – Krzyknął gdzieś z przodu oburzony obywatel miasta.
- Nie znajdą.

Tłum nagle się ożywił. Nikt, mimo jasnych poleceń nie wiedział, co ma robić.
- Umrzemy! Wszyscy umrzemy! – Gdzieś z tłumu słychać było rozpaczliwy krzyk, który wywołał jeszcze większe zamieszanie.

Agres nie potrafił sobie już z tym poradzić. Niby każdy był tak świetnie przygotowany na taki atak, ale kiedy do niego doszło nie dało się mówić o żadnej organizacji. Teraz nawet odważny komendant straży wątpił w to, że mieszkańcy przeżyją.
vanessa17
PostWysłany: Śro 7:34, 27 Wrz 2006    Temat postu:

i inerpunkcyjnie nie sa takie złe jak ortograficzne. Ale powiem, ze ta opowieść juzmi sie podoba :]
Ireath
PostWysłany: Sob 15:14, 23 Wrz 2006    Temat postu:

A ja błędów nie widziałam...ale ślepa jestem Razz I mi się zbytnio szukać nie chciało Wink
Violethia
PostWysłany: Sob 14:11, 23 Wrz 2006    Temat postu:

No.. Ciekawie się zaczyna;) Błędy są, a jakżeVery Happy Głównie powtórzenia, źle wstawione przecinki, czasem składnia Ci się sypie, no i styl. Nie chce mi się na razie wypisywać gdzie dokładnie, ale możesz na mnie liczyć, że będę się czepiaćWink
Shanti
PostWysłany: Sob 13:33, 23 Wrz 2006    Temat postu:

Mi tez się podobało Very Happy
Ireath
PostWysłany: Sob 10:10, 23 Wrz 2006    Temat postu:

Ciekawe. Interesujące. Błędów żadnych nie znalazłam... a ochotę miałam skrytykować kogoś... ale cóż...życie z wielkich rozczarowań się składa...
Mam nadzieję, że dlasze losy przybędą tu w mgnieniu oka.

P.S. Następnym razem proszę wstawiać opowiadanie w jednym poście. Bo post pod postem mile widziany nie jest... to ujdzie Ci płazę, ale proszę się nie bać... nie taki diabeł straszny jak go malują (jest tylko bardziej straszny Twisted Evil )
Rafald
PostWysłany: Pią 17:17, 15 Wrz 2006    Temat postu: Errik Richman cz.3

„Errik Richman” – Gród Harrendil.

Marną sytuację uratowało się nagłe przybycie dowódcy straży.

- Stój!!! Co wy robicie? Helom!
- Tak jest! – Wykrzyknął najgłośniej jak potrafił, czerwieniąc się przy tym, wyższy strażnik, nazwany Helomem.
- Nie zapłacę ci za dzisiejszą służbę! Poza tym pomyślę nad przeniesieniem cię do armii króla. Same z tobą kłopoty.
- Ale...
- Nie obchodzi mnie to! Przeproś teraz pana Richmana. I zapamiętaj sobie! Obywateli naszego miasta macie wpuszczać bez żadnych pytań!
- Ja... ja prze... – Rzadko używane słowo nie mogło mu przejść przez gardło - przepraszam Errik! Możesz wejść do miasta.
- Oczywiście, że może! Chodź ze mną Errik, opowiadaj! Co tam u ciebie? Dzieci zdrowe?

Agres, dowódca straży, był jednym z niewielu ludzi, do których Errik czuł sympatię. Często rozmawiali ze sobą. Wymieniali poglądy na temat polityki króla oraz informacje. Jeden wiedział, co dzieje się w mieście, drugi zaś, co poza nim. Poza tym Agres uwielbiał wypytywać o rodzinę Errika, gdyż sam swojej nie miał. Można było nazwać ich bardzo dobrymi przyjaciółmi.
Tak i dzisiaj przechadzali się po mieście gawędząc ze sobą – wysoki, dobrze zbudowany komendant i średniego wzrostu, lekko pochylony, ubogi rybak.
Szli zatłoczonymi uliczkami między strefą mieszkalną a produkcyjną. Z trudem przeciskali się między ludźmi. W tak wielkim mieście jak Harrendil trudno jest się poruszać, każdy mknie w swoją stronę. Tym bardziej trudno jakoś zorganizować ruch, gdyż wszystkim za bardzo się śpieszy. Przez całą drogę do miejskiego portu rozmawiali.

- A co tam król znowu kombinuje? Kilka dni temu widziałem przemarsz sporej armii na wschód.
- A tak, wysłał prawie całą naszą armię do sąsiedniego królestwa.
- Po co?
- Mają tam spore problemy z orkami. Król boi się, że jeśli Gronicht zostanie pokonane to ataki przeniosą się na nas. Woli pozbyć się niebezpieczeństwa póki jeszcze nie nadeszło.
- Przecież i tak nadejdzie! A co z północą?!
- No, właśnie. Uważa, że kilka posterunków na granicy wystarczy, ale ludzie się boją.
- Czemu się boją?
- Nie rozumiesz? Na północny-wschód od Harrendil znajdują się ogromne lasy, w których król nie ma ani jednego posterunku. Co prawda stacjonują tam dwa oddziały, ale mogą istnieć podziemne tunele, o których my nic nie wiemy.
- Chyba nie sądzisz, że...

Errik przerwał na wskutek zderzenia z jakąś bardzo śpieszącą się kobietą. O dziwo znajdował się już w dzielnicy portowej. Majtkowie ładowali i wyładowywali ze statków towary. Kilku handlarzy przekrzykiwało się o zaletach swoich ofert. Jeden miał najtaniej, drugi zaś sprzedawał na raty. Hałas handlu sprawiał, że ta dzielnica miała w sobie coś wyjątkowego. Errik przysiadł pod murkiem i rozłożył pół tuzina swoich ryb. Agres stanął z boku i przyglądał się ruchowi w porcie.
Ludzie chętnie od niego kupowali, zwłaszcza, dlatego, że król wprowadził zakaz łowienia w porcie, a nikomu nie chciało się chadzać za miasto. Poza tym miał rozsądne ceny.
To, co wyłożył znikło w mgnieniu oka. Dało mu to 30 dukatów, po 5 dukatów za jedną rybę. Za parę, którą wyciągnął z plecaka zażądał od zamożnej pani po 7 dukatów za sztukę.
Trzy sztuki zostawiał zawsze dla swojej rodziny. Resztę zazwyczaj oddawał na rzecz domu dziecka, tak też zamierzał zrobić dzisiaj.

- Widziałeś ostatnio coś podejrzanego? – Zapytał Agres, gdy znowu szli, tym razem w drugą stronę..
- Nie, raczej nie... Chociaż...
- Co?
- Dzisiaj rano widziałem dym.
- Dym?
- Daleko, za wzgórzami na północy. Nie dziwiłoby mnie to, ale było go strasznie dużo.
- Jakby ktoś spalił całą wioskę? – W jego głosie znać było przerażenie.
- C... Co?! Orki mogą już tu być?
Rafald
PostWysłany: Pią 17:16, 15 Wrz 2006    Temat postu: Errik Richman cz.2

„Errik Richman” – Rybacki fach.

Powietrze było świeże i rześkie. Szedł wyrównanym krokiem suchą, piaszczystą ścieżką. Miał do przejścia niecałą staję drogową. Naokoło było pełno zieleni. „Wiosna to zdecydowanie najpiękniejsza pora roku” – pomyślał widząc po raz kolejny te piękne krajobrazy. Śpiew ptaków i szmer trawy umilały mu podróż... W końcu słychać było szum strumienia. Wędkarz przysiadł na kamieniu i zarzucił wędkę. Był cierpliwy – czekał. Widać było u niego pewne doświadczenie. Wbił wzrok w powierzchnię wody i bacznie obserwował wszelkie ruchy linki. Po trzech kwadransach miał już dwie pary ryb, a po trzech godzinach cały mendel, co uważał za ilość wystarczającą. Ospale podniósł się ze swojego siedziska i dumny z udanego połowu ruszył w kierunku miasta. Znów mijając zielone łąki zatrzymał się na chwilę, aby nacieszyć wzrok tym niezwykłym widokiem.
Niecałe dwa kwadranse zajęło mu dojście do murów miasta. Ujrzał dwie całkiem znajome twarze. Tych dwóch nadętych strażników przyprawiało go o mdłości. I akurat dzisiaj obaj mieli wyznaczony dyżur przy wschodniej bramie. Podszedł powoli do bramy spodziewając się już reakcji strażników.

- Stój! Kto idzie?! – Zapytał wysoki strażnik.
- Errik Richman, rybak.
- Hahaha – Zaśmiali się strażnicy, którzy okropnie uwielbiali gnębić słabszych i biedniejszych.
- Przykro mi. Król wydał nowe zarządzenie – Wystrzelił szybko mniejszy, z pucołowatą twarzą.
- Tak, to prawda, nie wolno nam od dzisiaj wpuszczać głąbów do grodu.
- Hahaha. – Tym razem śmiał się tylko kolega dowcipnisia.
- Myślisz, że jesteś śmieszny? Żałosne. Słyszałem, że król szuka nowego błazna. Zgłosiłeś chęć? Masz odpowiednie kwalifikacje. – Wyrzucił z siebie Errik, który miał już powyżej uszu jego głupich kawałów.
- Zaraz utnę ci ten przemądrzały czerep! – Odezwał się urażony żartowniś i rzucił się w kierunku wystraszonego, teraz, rybaka.
Rafald
PostWysłany: Pią 17:13, 15 Wrz 2006    Temat postu: Errik Richman

„Errik Richman” – Kim był Errik Richman.

Było jeszcze wcześnie, gdy Errik wstał. Nie chciało mu się, ale jednak musiał. Spojrzał przez okno znajdujące się po drugiej stronie pokoju. „Mam szczęście” – pomyślał. Rzeczywiście szczęście miał. Przez kilka ostatnich dni pogoda nie sprzyjała na poranne spacery. A dzisiaj oto mógł wyjść nie moknąc przy tym. Podniósł się powoli z łóżka, schylił się szukając na podłodze części swojej garderoby. Ubrał swoje dziurawe spodnie. Zaśmiał się nagle pod nosem na myśl o historii tych jednych spodni. Jego dzieci zawsze bawiła ta wielka dziura, ukazująca pośladki tatusia. Może to czyniło, że te spodnie stały się jego ulubionymi. Spojrzał do kąta, gdzie w jednym łóżku spała dwójka dzieci - chłopiec i dziewczynka. Uśmiechnął się na ich widok i już z większym optymizmem założył brudną koszulę, powycierane skarpetki i za ciasne buty. Poruszał się cicho po pokoju, omijając poduszki i kawałki stłuczonej doniczki. Nie chciał zbudzić żony i dzieci. Mimo iż nie wyrażał żadnej ochoty, aby posprzątać ten cały bałagan, który się narobił po wczorajszym dniu, dobrze wiedział, że prędzej, czy później będzie musiał to zrobić. A ów dzień był dniem wojny na poduszki. Errikowi jeszcze szumiało po tym jak dostał od żony. Było to tak mocne uderzenie, że poducha puściła w szwach i pierze rozsypało się po całym pokoju. „Z taką siłą mogłaby powalić w pojedynkę dwa wyjątkowo wielkie trolle” - śmiał się. Jego życie było pełne takich zabaw. Odkąd poznał Elizabeth był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tak mu się przynajmniej wydawało póki nie urodziła mu dwójki dzieci. Teraz nie potrzebował do szczęścia niczego więcej. On kochał ich, a oni kochali jego i nie przeszkadzało im nawet ich ubóstwo. Z resztą jakoś sobie radzili. Errik znalazł kiedyś starą wędkę. Na początku oboje uważali to za zły pomysł. Słabo znał sztukę łowienia ryb, ale po krótkim czasie nabrał wprawy. Na początku nie było z tego w ogóle dochodów, ale teraz jakieś już były. No i mógł wykarmić siebie i rodzinę. Ostatni raz spojrzał na całą trójkę, ucałował żonę w czoło, założył plecak, wziął w rękę wędkę i wyszedł z domu.

Powered by phpBB Š 2001 phpBB Group
phpBB port v2.1 based on Tom Nitzschner's phpbb2.0.6 upgraded to phpBB 2.0.4 standalone was developed and tested by:
ArtificialIntel, ChatServ, mikem,
sixonetonoffun and Paul Laudanski (aka Zhen-Xjell).

Version 2.1 by Nuke Cops Š 2003 http://www.nukecops.com