|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Violethia
mało czarności...
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Sob 22:04, 05 Sie 2006 Temat postu: Kroniki Nevahell |
|
|
Opowiadanie fantasy - dłuuugie, nieskończone. Wrzucam na razie początek, jesli Wam się spodoba, to dodam więcej.
Nowy Świat
Myzrael obudził się z potwornym bólem głowy. Ze strachem obejrzał się wokół, nie rozpoznawał niczego ze swojego otoczenia. Leżał na dziwnej fioletowej ziemi, podłoże było miękkie i przyjemne w dotyku. Jego nozdrza drażnił słodkawy, gryzący zapach. Po chwili młody anioł zlokalizował źródło swojego utrapienia: nisko przy podłożu wił się powój o niebieskich dzwonkowatych kwiatach.
Młodzieniec zaczął coraz szybciej myśleć, próbując przypomnieć sobie, kim jest i po co został tu wysłany. I nagle wróciło do niego jeszcze świeże wspomnienie: tuż przed zesłaniem na Nevahell, jego nauczyciel, mistrz Naori wziął go na stronę.
"Musisz wiedzieć, że tam, gdzie się wybierasz nic nie jest tym, na co wygląda. Nie możesz okazywać strachu. Lud zamieszkujący ten Świat nie jest przyjazny. Nazywają siebie Troidami, Wielkimi. Są groźni, lubią zabijać. Twoją jedyną bronią będzie twój umysł." Mistrz Naori mówił szybko, wyrzucając słowa, jakby chciał się ich jak najszybciej pozbyć.
"Mistrzu, ale ja nie wiem, jakie jest moje zadanie!" Myzrael doskonale pamiętał swój pełen desperacji krzyk. Przygotowywał się do tej misji od wielu tygodni, a nikt nigdy mu nie wspomniał, co będzie miał zrobić.
"Myzraelu Koral, twoje zadanie odkryjesz sam we właściwym czasie... Jesteś potomkiem wielkiego rodu, nie przynieś wstydu Akademii i swojej rodzinie." Po tych słowach starzec wepchnął swego podopiecznego do portalu.
Nevahell
"Nie przynieś wstydu Imperium" Myzrael miał już powyżej uszu przemówień tego typu, skierowanych w jego stronę. Zawsze, odkąd pamiętał, ciągle ktoś zwracał się do niego w taki sposób.
"Pora się ruszyć" Takie słowa wypowiedział, gdy uświadomił sobie gdzie jest. Nevahell nie było miejscem, gdzie można użalać się nad sobą. Zapach dziwnego powoju powoli zaczynał go denerwować. Anioł postanowił jak najszybciej oddalić się z miejsca lądowania.
Na horyzoncie nie było widać nic poza wydmami fioletowego kurzu i skupiskami niebieskich kwiatów. Nagle ujrzał zieloną wysepkę. Podbiegł do niej. Jego zdziwione oczy zobaczyły zwyczajną trawę, rosnącą wokół źródełka pełnego czystej wody.
Poczuł na karku dotyk zimnego kryształu. Odwrócił głowę. Przed nim stał Demon.
Tormalia
Demon był wysoki, miał szerokie, mocne ramiona i umięśnione nogi, wystające spod skórzanej przepaski na biodra. Skóra, koloru czerwonego wina, pokryta była drobnymi łuskami, świecącymi w blasku podwójnego słońca. Głowę potwora wieńczyły czarne, skręcone rogi.
Najgorsze było jednak to, co Demon trzymał w szponach prawej dłoni: podłużny, przeźroczysty kryształ pełen niszczycielskiej energii, wycelowany w pierś Myzraela. Anioł był zły na siebie, że nie wyczuł zbliżającego się niebezpieczeństwa. Odurzony zapachem niebieskich kwiatów nie myślał trzeźwo.
- Zostałeś zatrzymany za próbę kradzieży. - Zachowanie Demona wcale nie odpowiadało wyobrażeniom Myzraela.
- Kradzieży czego?! - Przecież chciał się tylko napić wody.
- Próbowałeś ukraść Tormalię.- Powiedział stwór, wyraźnie zbity z tropu.-Z prywatnego źródła.
Napastnik był najwyraźniej tutejszym stróżem prawa. "Tyle hałasu o kilka kropel wody?" Myzrael już nic z tego nie rozumiał, ale szedł posłusznie przy boku Demona. "Przynajmniej w ten sposób znajdę jakieś miasto."
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ireath
Anioł nad aniołami,czarny najczerniejszy
Dołączył: 09 Lip 2006 Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:09, 06 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Bardzo ładne opowiadania i z niecierpliwością czekam na następną część...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
vanessa17
Ciemne anioły o nie zbyt grzesznej duszy
Dołączył: 05 Sie 2006 Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Nie 20:09, 06 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Nigdy nie próbowałam tworzyć powieści fantasty, gdyż to nie moja mocna strona jednak uwielbiam je czytać. Często pochlaniają mnie bez reszty. I teraz się tak stało, wyłączyłam się od zewnętrznego świata. Szkoda, że to tylko pierwsza część. Cała książka powinna być...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Violethia
mało czarności...
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Nie 21:06, 06 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Z doświadczenia wiem, że nie należy serwować czytelnikom zbyt dużych fragmentów, bo im się nie chce czytać, więc będę dodawać po kawałku:) Jak pisałam, jest to oppowiadanie nieskończone, ale jak na razie dosyć długie - wciąż powstaje po dłuższych lub krótszych przerwach. Nie przedłużam - enjoy!
"Zaprawdę powiadam wam, iż nigdy nie uciekniecie od przeszłości. Ona was odnajdzie w odpowiednim momencie i dopadnie, wykorzystując chwilę nieuwagi. Posłuchajcie więc mojej rady: otóż nie należy uciekać od przeszłości. Musicie stawić jej czoło, bo uciekając, tylko pogrążacie się w kłamstwie. A kłamstwo jest siłą niszczycielską."
Fragment wykładu Mędrca Arnolda do ludu Imperium.
Młody Anioł spokojnie szedł za swym przymusowym przewodnikiem. Demon od czasu do czasu odwracał głowę i spoglądał na zatrzymanego z wyraźnym niedowierzaniem.
- Co to jest Tormalia? - Myzrael przerwał milczenie. Stwór zatrzymał się gwałtownie i obdarzył swojego więźnia długim, badawczym spojrzeniem. Miał intensywnie zielone oczy, niepasujące do reszty twarzy. Jego wzrok był wyrazisty, jakby ludzki.
- Skąd ty się wziąłeś na środku Parku Źródeł? – odpowiedział pytaniem. Anioł uznał, częściowo z rozsądku, częściowo ze strachu, że powinien wyjaśnić swoją sytuację.
- Zostałem tu wysłany z misją.
- Jaką misją? - Podejrzliwość w oczach strażnika rosła.
- Ja... nie wiem. - Myzrael zdawał sobie sprawę, że tylko pogarsza swoją sytuację.
- Nie ja będę cię przesłuchiwał. - odrzekł Demon z nutką groźby w głosie. Adept Akademii postanowił zmienić temat.
- Jak się nazywasz?
- Trogan... - odparł z ociąganiem zapytany, a Myzrael Koral wyczuł zaskoczenie w głosie Trogana. Z zadowoleniem przyjął ten fakt i kontynuował temat.
- Jestem Myzrael Koral. Czy to jest Nevahell?
- Nie. Nevahell jest w Układzie Smoka. Wylądowałeś na Iret. - z wielkiego zaskoczenia Anioł potknął się i tylko dzięki skrzydłom nie upadł w fioletowy pył drogi. "Iret, Iret, co ja wiem o Iret?" Myślał gorączkowo, przypominając sobie lekcje Naoriego. Pomimo wysiłków czuł pustkę w głowie. "To pewnie na skutek szoku po przejściu przez portal. Zdaje się, że moja misja zakończy się, zanim się na dobre rozpocznie."
Milczenie przeciągało się. Myzrael zastanawiał się jak dostać się do Nevahell, Trogan myślał nad tym, co Rada zadecyduje w sprawie przybysza. Obserwator zaszył się w kwiatach powoju i ostrożnie wycofał w stronę stolicy.
***
Po długiej, choć niezbyt męczącej wędrówce oczom niezwykłej pary ukazały się nadzwyczaj solidne, wysokie i grube mury stolicy Iret - Tormwel. Przechodząc przez bramę, minęli dwóch, dobrze uzbrojonych strażników. Z wyglądu byli podobni do Trogana, jednak ich łuski miały o wiele ciemniejszy odcień - były prawie czarne. Różnili się od przewodnika Myzraela także oczami. Ich tęczówki były jadowicie żółte, a pionowe źrenice nadawały im dziki wygląd.
O tej porze miasto zaczynało budzić się do życia: uliczni handlarze rozkładali stragany, nieliczni przechodnie stąpali powoli, ostrożnie, nie było słychać zwykłego zgiełku. Zaspani obywatele, przecierając oczy, z zaciekawieniem obserwowali niezwykłą parę, która właśnie wkroczyła na główną ulicę prowadzącą do pałacu Rady.
***
Władczyni Iret - Adana, zwana Boską, ze względu na swoją nieziemską urodę, nerwowo przechadzała się po swojej komnacie. Nie mogła uwierzyć w to, co przekazał jej Obserwator. "Anioł tutaj? To niemożliwe. Do tego z Akademii. Czyżby mnie wyśledzili?" Spojrzała na swe odbicie w kryształowym lustrze, którego rama zawsze przypominała jej zagajniki Imperium. Owal twarzy otoczony był brązowo-złotymi włosami, skręconymi w grube loki, które sięgały aż do pasa. Duże, głęboko osadzone oczy koloru morskiej wody wyrażały niepokój i przerażenie. Prosty, lekko piegowaty nos i pełne wargi tylko dodawały uroku jej twarzy, na której pojawiła się zaciętość i powaga. "Muszę z nim porozmawiać, ale nie teraz. Najpierw muszę wszystko przemyśleć." Podeszła do drzwi, zamieniła kilka słów ze strażniczką, po czym, wyczerpana, opadła na krzesło i wydobyła z szuflady notatnik oraz wieczne pióro.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Ireath
Anioł nad aniołami,czarny najczerniejszy
Dołączył: 09 Lip 2006 Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 8:04, 07 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Muszę przyznać,że jedna część lepsza od drugiej...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Violethia
mało czarności...
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Pon 12:33, 07 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Ja muszę się przyznać, że pierwszą część pisałam rok i kilka miesięcy temu, więc styl nieco mi się poprawił od tamtej pory. Chcecie więcej?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Ireath
Anioł nad aniołami,czarny najczerniejszy
Dołączył: 09 Lip 2006 Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:04, 07 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Oczywiście,że chcemy więcej xD
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
vanessa17
Ciemne anioły o nie zbyt grzesznej duszy
Dołączył: 05 Sie 2006 Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pon 15:51, 07 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Ja poprostu uwielbiam tą opowieść pisz dalej please !! Bo ja nie będę krzyczeć
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
vanessa17
Ciemne anioły o nie zbyt grzesznej duszy
Dołączył: 05 Sie 2006 Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pon 15:52, 07 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
A będzie to tak brzmiało Więcej, więcej więcej i tak po stokroć xD
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Violethia
mało czarności...
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Pon 15:53, 07 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
A macie! Tylko jak mi sie skończy zapas żeby nie było narzekania że za wolno pisze. Weny mi brak po prostu.
„Wszechświat dzieli się na równoległe wymiary, zwane Światami lub rzeczywistościami. Światy łączą się w układy powiązane ze sobą cieniutkimi liniami, które wciąż zmieniają swe położenie. Przejście z jednego układu do drugiego jest wielce ryzykowne, ale ostatnio często praktykowane w celach handlowych. Najniebezpieczniejszym i najmniej znanym układem jest Układ Smoka. Wysyłani tam śmiałkowie prawie nigdy nie wracają. Mamy zamiar zmienić to, z pomocą obecnego tu Myzraela Korala, który podjął się misji zbadania Nevahell – największego Świata Układu Smoka.”
Przemówienie mistrza Naoriego, wygłoszone tuż przed wyprawą Myzraela.
Po splątanych korytarzach Twierdzy Rady przechadzał się dowódca pałacowej straży, kapitan Frank Paul. Był on jednym z nielicznych ludzi zamieszkujących Iret. Zdecydowaną większość populacji planety stanowiły demony, jednak łatwo było natknąć się na człowieka, mieszańca kilku ras, ale jedyną, do tej pory, przedstawicielką aniołów była Adana Boska.
Kapitan zastanawiał się nad rozkazami cesarzowej. „Umieść go w komnacie Romualda, Frank. Nie powinien czuć się więziony. Pozwól mu zwiedzać zamek, ale nie zostawiaj go bez nadzoru. Chcę z nim pomówić, ale później.” Pomijając fakt, że komnata Romualda była zamknięta od śmierci męża Adany, podobnie jak cała południowa wieża, obecny w jej głosie niepokój i oschłość, obudziły czujność kapitana. Oburzył go też brak ufności w jego prawdomówność, gdy wypierał się jakiegokolwiek związku z przybyciem Anioła na Iret. Co prawda, był kiedyś na usługach Imperium, ale opuścił ich po tym, jak bez skrupułów wysyłali na śmierć każdego, kto nie zgadzał się z ich planem podporządkowania sobie wszystkich ras. Właściwie, „opuścił” to nie jest dobre słowo. Prawdą jest, że uciekł jak tchórz.
***
Imperium było jednym z nielicznych Światów, które łączą piękno natury z zaawansowaniem technicznym. Wbrew przewidywaniom, komputery nie zastąpiły tu magii, wręcz przeciwnie – dzięki ich dokładnym wyliczeniom i odkrywczym zastosowaniom, powstało wiele nowych zaklęć i eliksirów. Imperialni magowie byli już o krok od odkrycia Kamienia Filozoficznego. Największym i najbogatszym zbiorowiskiem wiedzy była biblioteka stolicy. Tuż obok niej, ku obłokom sięgała iglica Domu Mistrza, zamieszkiwanego obecnie przez Naoriego.
Przez ciasne ulice stolicy przedzierał się goniec z przerażeniem wypisanym na twarzy. Ludzie i aniołowie w popłochu rozstępowali się tworząc przejście dla młodego, wysokiego człowieka, który, nie zważając na przechodniów biegł ile sił w nogach w stronę mieszkania mistrza Naoriego. W dzikim pędzie wypadł na szeroką aleję prowadzącą do drzwi. Czarne niczym krucze pióra włosy powiewały z tyłu jego kształtnej głowy. W szafirowych oczach błyszczała pewność siebie i szlachetność. Obcisły szkarłatny uniform podkreślał muskularną sylwetkę. Z trudem wyhamował, po czym włączył komunikator umocowany na ramie drzwi. Tuż przed nim pojawił się hologram twarzy mistrza.
-Czego tu szukasz, młodzieńcze?
-Mistrzu! Przysyła mnie główny technik nadzorujący wyprawę Myzraela Koral!
-Co się stało? – głos lekko zadrżał, przez hologramową twarz przebiegł grymas.
-Nasz wysłannik wylądował na Iret!
-Ile osób o tym wie?
-Niewiele, mistrzu. Tylko główny technik, czterech członków ekipy i ja.
-Dobrze, możesz odejść. – Posłaniec, Trewor, po zniknięciu hologramu, nadal stał pod drzwiami, osłupiały i zmieszany. Zdumiał go spokój w głosie mistrza. Ktoś musiał sabotować misję tego Myzraela, bo jak inaczej wytłumaczyć pomylenie Światów? O ile było mu wiadomo, ta wyprawa była zbyt ważna, aby to mógł być przypadek. Wszystkie wyliczenia były sprawdzane po tysiąckroć, bo najmniejszy błąd spowodować mógł katastrofę.
Mistrz Naori opadł ciężko na fotel w swoim pokoju. Ściągnął brwi, opuścił głowę i pogrążył się w myślach. Po kilku chwilach ciszy, wargi sędziwego Anioła wygięły się w uśmiechu, a z jego piersi wyrwał się szatański śmiech. „Więc wszystko idzie zgodnie z planem. Mój wynalazek spisał się doskonale. Nic nie wykryli, to oczywiste. Nie mogą mnie podejrzewać, w końcu to mnie powinno najbardziej zależeć na tej misji. Ciekawi mnie tylko, co zrobi mój wychowanek, gdy pozna Adanę.”
***
Myzrael przechadzał się po gustownie urządzonej komnacie. Antyczne meble z ciemnego drewna doskonale współgrały z marmurową posadzką i ciemnozielonymi zasłonami. Ściany zdobiły portrety i pejzaże. Anioł spojrzał w lustro i ujrzał w nim wysoką, dobrze zbudowaną postać o lekko falowanych, złotych włosach i czekoladowych oczach. Rozłożyste skrzydła składały się z białych, przetykanych błękitem piór. Ubranie, ofiarowane mu przez cesarzową, doskonale leżało i swą brązową, wzbogaconą tu i ówdzie złotą nitką tkaniną podkreślało kolor jego tęczówek. Anioł myślał o tym, co się stało, że trafił na Iret i jednocześnie próbował sobie przypomnieć co wie o tym Świecie.
„Takie słowa nie są po to, by budować.”
Mój drogi Mędrcze,
Znasz mnie nazbyt dobrze, aby spodziewać się wstępu pełnego oklepanych formułek i zwrotów grzecznościowych. Nie chciałabym jednak, żebyś pomyślał, iż jestem źle wychowana lub nazbyt impulsywna.
Na początku mego listu chciałabym Ci podziękować, że nie kontaktowałeś się ze mną, mimo że doskonale znałeś miejsce mego pobytu, do czego się nie przyznawałeś ani przed tą całą radą, ani przed nikim innym. Jestem pewna, że pamiętasz naszą ostatnią rozmowę. Rozstaliśmy się niekoniecznie jak przyjaciele, ale nie żałuję moich słów. Ja tylko powiedziałam prawdę.
Jak Ci zapewne wiadomo, UKRYWAM SIĘ. Czy przypadkiem nie przyszło Ci do głowy, aby wysłać jednego ze swoich, pożal się Boże, adeptów na Iret?
Słyszałam, że ten Twój Myzrael bredzi coś o „misji” i „Nevahell”. Namotałeś mu w głowie tak, że prawie zapomniał jak się nazywa. Nie wierzę, że trafił tu przez pomyłkę. Musiałeś maczać w tym swe palce i na pewno nie bezcelowo. Zastanawia mnie tylko, na czym polega Twój doskonały plan?
Odpowiedz jak najszybciej, ale nie próbuj wykręcić się sianem. Znam Cię zbyt długo, żebyś mógł mnie okłamać.
Żegnam Cię, tym razem przyjaźnie
A.
„Kiedy patrzę w ich źrenice, widzę własne odbicie.”
Myzrael wyjrzał przez okno swej komnaty. Nie spodziewał się zobaczyć niczego niezwykłego. Jego czujny wzrok omiótł ogród otaczający południową wieżę, musnął mury i przeniósł się na ulice Tormwel. Rozgrzane powietrze falowało, rozmywając obrazy. Znudzony Anioł odwrócił głowę w kierunku pałacowego dziedzińca i oniemiały cofnął się w najdalszy kąt pomieszczenia.
Co mogło go tak przerazić? Odpowiedź jest zaskakująca - wspomnienia.
Mały rudowłosy chłopiec bawił się piłką na podwórzu siedziby Adany. W oczach młodego adepta Akademii Imperium mógłby być jednym z niewyróżniających się niczym ludzi, którzy osiedlili się na Iret. Od przeciętnego mieszkańca Tormwel odróżniała chłopca jedna cecha: miał skrzydła. Długie, kruczoczarne pióra dumnie lśniły w promieniach słońc, rzucając delikatny ażurowy cień na fioletowy piasek. Gdyby Naori widział biegającego za piłką małego Thomasa, pomyślałby, że wygląda on zupełnie jak Myzrael. Nie zdziwiłby się, gdyby mu powiedziano, że Thomas jest Aniołem tylko w połowie. Można to poznać po charakterystycznym kolorze skrzydeł. Oczywiście zmienia się go w toku szkolenia w Akademii. Do wizerunku dobrego, niosącego pomoc maluczkim Anioła bardziej pasują białe lub błękitne skrzydła.
Myzraelowi przypomniało się w jednej chwili całe jego dzieciństwo: śmierć matki, ucieczka ojca-człowieka, przygarnięcie przez Naoriego, wstąpienie do Akademii, forsowne ćwiczenia, zmiany w kodzie genetycznym i mieszanki hormonów, dzięki którym jego odporność i siła wzrosły, a skrzydła i włosy przybrały bardziej „anielski” kolor. Gdy zobaczył Thomasa, wszystkie bolesne i radosne wspomnienia wróciły, omal nie zwalając go z nóg. Jednocześnie jasno zobaczył, czym uczynili go jego nauczyciele i przełożeni z Akademii, poczuł się sztuczny i łatwy do zastąpienia, jak lalka z seryjnej produkcji.
Mały Thomas doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest obserwowany: czuł to wszystkimi zmysłami. Zwykle się tym nie przejmował, bo matka wciąż wyglądała przez okno, patrząc na niego, ale dziś oprócz wzroku rodzicielki czuł także przez moment pełne dziwnego niepokoju spojrzenie, a potem z komnaty jego zmarłego ojca dotarły do niego czyjeś pełne bólu wspomnienia i straszna świadomość braku kontroli nad swoim życiem. Postanowił spotkać się z tym pół-aniołem, który wyraźnie zainteresował jego matkę.
„Niby nic i niby nikomu, nie zazdroszczę, nie... - Czy to jest możliwe?”
Załamany Myzrael siedział skulony na podłodze w kącie komnaty. Nie mógł otrząsnąć się z oszołomienia po niedawnej lawinie wspomnień, a jednocześnie jego umysł był nadzwyczaj jasny i przejrzysty. Pierwszy raz w życiu czuł, że wie, czego chce. Jego pragnieniem było pokazanie całemu światu, że nie jest bezużyteczną marionetką. Jak przez mgłę przypomniał sobie naturalny kolor jego włosów – czarny jak kot, którego widział pewnej nocy na murze w swoim ogrodzie. Postanowił przestać zażywać pigułki, dzięki którym jego skrzydła i włosy były jasne. Zerwał się z miejsca, z zamiarem powiadomienia starego mistrza o swoim odejściu z Akademii. Runął z powrotem na kolana. Nagle wokół niego zgęstniał mrok. Ciemność o konsystencji oleju otoczyła jego pulsującą bladym, upiornym światłem sylwetkę. Poczuł tępy ból w potylicy, który po chwili ustąpił, pozostawiając jedynie łzy cierpienia w oczach. Myzrael Koral nie bał się tej ciemności, gdyż przynosiła ona ulgę jego zmęczonemu umysłowi, a o bólu, który zniknął równie szybko jak się pojawił, natychmiast zapomniał. Poczuł się bezpieczny, nieznana mu istota, którą przecież bardzo lubił, zaproponowała mu pomoc:
„Możesz być wielki... Dzięki mnie staniesz się najpotężniejszą istotą we Wszechświecie. Zemścisz się na tych głupcach z Akademii, którzy myślą, że mogą bawić się w bogów bezkarnie.”
W półotwartych, załzawionych oczach pół-anioła pojawiła się chciwość, po chwili przyćmiona przez podejrzliwość. „Czego chcesz w zamian?”
***
Thomas czujnie uniósł głowę i ze strachem spojrzał w stronę wieży. „On tu jest!” Syn Adany Boskiej pędem rzucił się w stronę zamku swej rodzicielki. W biegu rozwinął czarne skrzydła i natychmiast po pierwszym uderzeniu piór o powietrze wzniósł się ponad ziemię. Z nieprawdopodobną prędkością dopadł okna komnaty Myzraela, w której panowała gęsta ciemność, jednocześnie wzywając telepatycznie matkę. Przecisnął się przez ramę i wylądował tuż przy klęczącej postaci. Skupił się i po chwili odnalazł myślą Jego świadomość.
„Zostaw go! On nie należy do Ciebie! Nie możesz wykorzystać jego stanu, żeby nad nim zapanować! Odejdź Natanielu! Zostaw Myzraela w spokoju i wróć do swych czeluści w Nevahell!”
Diaboliczny śmiech odbił się zimnym echem w głębi czaszki Thomasa.
„Nie możesz mi niczego zabronić, marna istoto! Twoje uczucia i skrupuły hamują twoją moc. Nigdy nie będziesz mógł wykorzystać swego potencjału w pełni, chyba, że...”
- Nigdy nie przyłączę się do twoich sług! – zachrypnięty okrzyk wyrwał się z krtani Thomasa, który ze wszystkich sił starał się uspokoić.
„Ty?! Ty nie jesteś mi potrzebny. Miałem na myśli inne rozwiązanie.” W głosie Nataniela zabrzmiała nutka rozbawienia i... czegoś podobnego do kokieterii. Thomas milczał, oczekując na dalszy ciąg, ale On nie raczył powiedzieć nic więcej.
W tym momencie do pomieszczenia wpadła Adana, która obrzuciła komnatę szybkim spojrzeniem, po czym zdjęła z palca pierścień z tajemniczym, czarnym kamieniem i wyszeptała dwa słowa: Muerte Ángel.
Wszystkich oślepiło światło padające z okna. Nagła, pusta, wręcz kosmiczna cisza otrzeźwiła Myzraela, który zdołał wyjąkać spierzchniętymi ustami jedno pytanie:
- Czego chciał w zamian?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
vanessa17
Ciemne anioły o nie zbyt grzesznej duszy
Dołączył: 05 Sie 2006 Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pon 16:01, 07 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
I to jest boskie zaraz przeczytam tylko skończe czytać o Kamili bo nie nadążam xD
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
vanessa17
Ciemne anioły o nie zbyt grzesznej duszy
Dołączył: 05 Sie 2006 Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pon 16:19, 07 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Te dwa pierwsze cytaty kojarze z piosenek tylko nie mogę sobie przypomnieć z jakich...
Wciąga mnie coraz bardziej ta opowieść
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
vanessa17
Ciemne anioły o nie zbyt grzesznej duszy
Dołączył: 05 Sie 2006 Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pon 16:24, 07 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Ha jestem wielka przypomniałąm sobie pierwszy to Verba- Pamiętasz
Ale drugie niezbyt
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Violethia
mało czarności...
Dołączył: 04 Sie 2006 Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Pon 19:23, 07 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
a trzecie? To też z piosenki
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 14:06, 08 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
trzeciego nawet nie kojarze
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|